W strefie od miesiąca || Kucharka ||
Galeria || Relacje ||
Gdy otworzyłam oczy, widziałam
jedynie ciemność. Jezu, to było okropne. Nie cierpię ciemności, więc zaczęłam krzyczeć... tylko, że nikt mnie nie usłyszał. Tak, jakbym była tam sama jak palec. Odsunęłam się do tyłu, plecami dotykałam już ściany. W końcu pojawiły się
promienie światła. Teraz widziałam, że jestem w jakiejś windzie. Wokół mnie, znajdowały się różne pudełka. Otworzyłam jedno z nich, w środku znajdowały się ubrania... całkowicie nie w moim stylu. Odłożyłam je z powrotem na miejsce. Nagle usłyszałam czyjeś głosy, szybko wstałam oraz swoimi budami rozwaliłam jedną, drewnianą skrzynkę. Kawałek drewna chwyciłam do ręki i w tamtym momencie, zobaczyłam innych ludzi. Uśmiechali się do mnie, ale mi aż tak wesoło nie było. Nie wiedziałam nic. Nie miałam pojęcia KIM jestem, DLACZEGO tu jestem a moje wspomnienia były wymazane. No pięknie. - Radzę wam nie robić głupich rzeczy. Albo dostaniecie drewnem w oko... wtedy przekonacie się, jak to jest w ciemności. Nie żartuję. - Ich miny już nie były takie wesołe, co od razu poprawiło mój humor. Co to w ogóle za głupota, bycie zadowolonym z tego, że człowiek przybywa w klatce?! Czy jak to się do cholery zwie. Po około pięciu minutach wpatrywania się w Siebie pewien Azjata zeskoczył do mnie na dół. Zmierzyłam go swoim lodowatym wzrokiem. - Serio...chcę wrócić stamtąd skąd przybyłam. Teraz! - Chłopak jednak nie zareagował na moje żądanie w jakiś konkretny sposób, a Ci co stali tam wyżej zaśmiali się. -Wybacz śliczna. Ale to nie jest możliwe. Gdybyśmy tak mogli, nikt z nas by tu nie tkwił. - Po tych słowach puścił oczko w moją stronę a następnie pomógł mi wyjść z tego dziwnego czegoś. Rozglądałam się dookoła. Wszystko wydawało się być inne, obce, ale jednak miałam uczucie, że to miejsce jest moim prawdziwym domem
Gdy zauważyłam mur otaczający to pełne natury miejsce zmarszczyłam brwi. Nie podobało mi się to, cokolwiek to było. Podeszła do mnie jakaś dziewczyna, była blondynką oraz miała ładne kręcone włosy. Te włosy...kogoś mi przypominały... ale nie wiedziałam kogo. Ta cholerna pamięć! Czy ja jestem jakimś szczurem laboratoryjnym, bo jeśli tak, to podjęli co do mnie złą decyzję. Dziewczyna przedstawiła się, jej imię to Elizabeth... jak normalnie w czasach ... no tych...starych czasach. Ale skrót już brzmiał lepiej... Elle. O dziwo chciałam jej zaufać. Nie miałam ochoty zaatakować ją własnym butem, co jest już jakimś postępem. -Ja jestem....okkey... jaja Sobie robicie... możecie oddać mi moją pamięć? Serio... naprawdę, to się robi żałosne. - Przewróciłam oczami oraz przygryzłam swoją dolną wargę. Taki już nawyk kiedy ktoś działa mi na nerwy. Byłam pewna, że to oni coś ze mną zrobili oraz dlatego te mordy im się tak cieszą. Ugh, wszyscy wydawali się tacy irytujący. -Dobra! Sama Sobie stąd wyjdę! - Skierowałam się w stronę tego cholernego muru, sprawiał, że czułam się mała... a bynajmniej jeszcze mniejsza niż zazwyczaj. No i gdy już miałam wychodzić z tej gównianej osady, czy co to w ogóle jest jakiś gościu mnie zatrzymał. Idiota. Jeszcze powiedział, że lepiej będzie dla mnie, jeśli zostanę tutaj. Ta, położę się spać a Ci ludzie mnie zrabują albo obetną mi włosy na łyso... nie zdziwiłoby mnie to. -Słuchaj, chcę wracać do domu, a jeśli mi w tym nie pomożesz, do dopilnuje aby twoje oczy zostały wydłubane patykiem podczas twojego słodkiego snu - Ten jedynie spojrzał się na mnie z dziwną oraz nawet przerażoną miną. Przełknął ślinę i dźgnął mnie jakimś czymś co jak
szczotka wyglądało. Tupnęłam wściekła nogą i wróciłam do blondyny. Zaproponowała że mnie oprowadzi. Wow! To oni nawet mają tu ludzi którzy zapoznają mnie z tym piekłem... genialnie! Później pewnie jeszcze będę mi kazać siedzieć w błocie ze świniami. Poszłam za nią... no i miałam racje... ludzie ze świniami i krowami. Po jakimś czasie skończyła się ta cała 'interesująca' wycieczka. Elle powiedziała, że pamiętam wiele dziwnych, pojedynczych rzeczy... chyba chodziło im o nazwy przedmiotów, bo wszystko u nich miało dziwne nazwy. Mnie nazywali Njubi, kilka razy usłyszałam też słowo świeżuch. Czułam się jak przedmiot. Jedna osoba nazwała mnie klump. Co to w ogóle za słowa?! W jakim ja jestem miejscu... nikt nie chciał odpowiadać na moje pytania. Ci ludzie naprawdę popsuli mój humor. Wkurzona poszłam gdzieś w stronę lasu... czy tam cmentarza. Po drodze natknęłam się na jakiegoś chłopaka, razem z nim był ten Azjata co mnie wyciągnął ze środka tej windy co oni pudłem nazywają... nawet tego nie odróżniają. Niech bóg ma ich w swojej opiece. -Nazywam się Minho- Usłyszałam znów ten głos... wcześniej nazwał mnie 'śliczna'... lubię go. -Fajnie... miło poznać. Ja jestem...Aria! Ariana! Pamiętam! Moje imię to Aria - Posłałam mu szczery uśmiech. Moja pamięć zaczęła wracać. Teraz chyba ogarnęłam o co w tym chodzi. Musimy Sobie wszystko przypomnieć, odpowiedzieć na jakieś pewnie żenujące pytanie związane z nami po czym wsadzą mnie z powrotem tam do pudła i wyślą do domu. Chwała Bogu! -Imię już pamiętam... oraz mam 17 lat. To wiem na pewno. Oo! I lubię gotować. To też wiem. Więc... czy to znaczy że niedługo mnie wypuścicie? - Zapytałam z nadzieją w głosie... ktoś zawsze mi mówił, że nadzieja matką głupich. Ha! Mylą się... nadzieja twoim panem! Minho uśmiechnął się oraz powiedział, że to świetnie...ale ten obok jedynie się zaśmiał. - Marzenia Njubi. Lepiej zamknij swój twarzostan. Nigdy stąd nie wyjdziesz, utknęłaś tu tak, jak i my. Rozumiesz świeżuchu? - No i tutaj gościu przegiął. Jestem mała, czasem słodka i wyglądam na bezsilną... ale jak komuś przywalę, to już zmieniają zdanie. Rzuciłam się ze swoimi pazurami na niego bardzo rozwścieczona... ugryzłam go. Zacząć wrzeszczeć 'Minho, purwa weź ją ode mnie!'. Zbiegli się inni ludzie, miałam ochotę ich też pogryźć...albo chociaż powiesić ich na tych szelkach na drzewach... pasowali by to tego mrocznego lasu na tyle... gdybym mogła to bym ich niedźwiedzią na pożarcie dała! Poczułam jak ktoś mnie od tego idioty odciąga. -Szczylniak z niej! Ona jest popikolona! Klump! - Przed chwilą błagał kolegów o pomoc, a teraz udaje odważnego i mówi jakieś słowa, których nie rozumiem. -Weź się przymknij albo powieszę Cię na tej wierzy na jakimś grubym kiju! Albo utopię Cię podczas snu! Załatwię Cię tak, że własna matka Cię nie pozna!- Zagroziłam mu...ale to on zaczął. Zabrali mnie do jakiegoś dołu... nawet powiedzieli, że jedzenia nie dostanę. Mówiłam, Ci ludzie nie są normalni! To miejsce jest jakieś szalone, niech wszyscy się utopią... niech ich żywcem pogrzebią...oprócz tej Elle i Minho... reszta lepiej niech do mnie nie podchodzi, bo głowy poodgryzam...
[Oto moja najnowsza oraz ostatnia postać na tym blogu. Aria mimo iż bywa niebezpieczna, potrafi pokochać ludzi. Trzeba po prostu podejść do niej w dobrym humorze oraz z miłymi zamiarami. Zapraszam do wątków! ]
5 komentarzy:
dobry! wątas? może np Cahir by na nią wpadł, i mamrotał coś bezsensu a ona by się na niego wkurzyła hm? a potem się rozwinie :*
[zacznij proszę bo ja mam na razie mało czasu, pełno pracy ;-; wieczorem odpiszę ;)albo wcześniej jak znajdę czas :* ]
Cahir
Cahir szedł lasem, sam, jak zwykle zresztą. Mimo że od dwóch tygodni posiada osobę, która się o niego troszczy i martwi i tak ciągle zachowuje się jakby nie miał nic do stracenia. Oczywiście w głębi serca, żałuje, iż ciągle przysparza Natashy tyle problemów i przykrości, ale co ma biedny zrobić?
- Nie jestem szalony – wyszeptał idąc – Nie jestem szalony, moja rzeczywistość po prostu różni się od twojej – Natasha kazała mu to powtarzać, kiedy ktoś znowu nazwie go wariatem. Dla tej dziewczyny nie był szaleńcem, chorym psychicznie człowiekiem. Po prostu potrzebował pomocy. A nigdy jej nie dostał, zawsze słyszał, jaki to jest walnięty, nienormalny. Po prostu inny, nie pasuje do nikogo, nigdzie nie ma jego domu, on nie istnieje. W końcu jego wspomnienia wracają, jako życie postaci książkowej, nie jest nawet w stanie przypomnieć sobie swojego prawdziwego imienia. W pewnym momencie potknął się o coś i upadł na ziemię. Szybko się podniósł, wyjmując sztylet i spojrzał w dół. Zobaczył tam niską dziewczynę, schował broń.
- Nie jestem świrem, nie jestem – wyszeptał. Nachylił się wyciągając rękę – Pomóc Ci wstać? Ja nie jestem szalony, jestem normalny.
Cahir
- Nie jestem, moja rzeczywistość jest inna od twojej - powiedział patrząc w bok, jej wzrok był nieprzyjemny, pełen pogardy, tak samo jak źrenice Geralta spoglądające na niego. Okrutne i złe, bez żadnych pozytywnych uczuć, ale Geralt był w stanie się przełamać, aby ocalić Ciri, ona jest po prostu zimna i oschła.
- Każdego traktujesz w ten sposób? – zapytał . Chciał jej tylko pomóc, to nie jego wina, że jej nie zauważył! Jest wysoki, a ona niska, na dodatek siedziała na trawie – Ty nigdy nie przeżyłaś tego co ja, mimo że też tutaj jesteś. Ty nie masz w głowie tysięcy wspomnień – tysięcy wspomnień z powieści fantasy, nie wiesz jak to jest kiedy człowiek nie może się od tego uwolnić. – Jesteś po prostu wredna i wyżywasz się na innych
Cahir
[Jasne, niech po prostu na Siebie wpadną, oraz może odzyskają jakieś przebłyski pamięci, czy coś w tym stylu? ]
\\Aria//
Prześlij komentarz